Verses (Wiersze)
Większość z nich ukazała się w "Namiarze" i "Akademiku", pojedyncze zaś w "Żołnierzu Polskim", "Radarze" i "Poezji".
"W czerwcu 73 powstał "Namiar". Stało się to za sprawą Sławka Kaczmarka, Benedykta Wojcieszaka i Waldka Konopy. Od tego czasu poezja watowska porzuciła swoją dotychczasową formę przetrwalnikową rozpoczynając ujawnione życie, które skupiło się wokół "Namiaru". Rok 73, 74 i 75 przynosił kolejne numery zeszytów poezji grupy, noszących jej nazwę. Młodzi ludzie, których połączył mundur, wiek i wyobraźnia, starali się swą twórczością szukać nowych sposobów interpretacji codziennej rzeczywistości. Świat rządzony jest przez ludzi, a człowieka kształtuje człowiek. Rzeczą najważniejszą jest, aby nie pozostać biernym wobec zmieniającego się świata, aby nie zamykać się w kręgu własnych problemów - pełnych subiektywnych wizji. Tak wyobrażali swą rolę uczestnicy "Namiaru". "Naszym celem jako młodych poetów jest walka za złem...Nie tworzymy dla siebie. Piszemy o Was i dla Was...?". Tak pisali o sobie autorzy "Namiaru" w 74 roku. W swej twórczości wykorzystywali własne przeżycia, szukali tematów w historii. Wierzyli, że koszmar wojny nigdy się nie powtórzy"
- tak pisał o grupie poetyckiej "Namiar" jeden z jej członków - Wiesiek Cetera w artykule pt. "Namiar watowskiej poezji...", opublikowanym w Nr 5(126) "Akademika", w X 1977 r. W zeszytach "Namiaru" zamieszczali swoja poezję również: Marianna Wójtowicz (w latach późniejszych wójt wioski na Samoa), Andrzej Koper, Wiesław Dąbrowski, Waldemar Głusik, Stanisław Pecyna, Michał Łagosz, Grzegorz Szamszur, Andrzej Walczak, Zdzisław Majewski, Jacek Wojtala, Krzysztof Szajek i in. Gośćmi spotkań grupy bywali Bogusław Wit oraz Jacek Cygan.
"Namiar", Zeszyt 4, WAT 1977 (OW-VI-11890 Druk WAT zam. nr 1550/77)
Ziemia chlebem
Hej gospodarzu, już trawa paruje
ciemność Ziemię kuje...
Czas już do chaty!
Otarł czoło spocone,
podniósł znad pługa głowę...
I trzasnął z lekka batem.
A szkapina strudzona orze dalej zgarbiona...
Stękając oboje obrabiają Panu pole,
toć grosiwa potrzeba, w domu nie ma chleba,
a dziatki zgłodniałe i żona umiera...
Hej, gospodarzu, już kury pieją,
Panowie się śmieją,
Ksiądz dzwoni na roraty!
Pokiwał ciężko głową:
"...dyć to nie moja wina
zaharowała się szkapina..."
A w komórce żona
ostatnie tchnienie daje, kona
i dzieciom brak strawy...
Przyczepił się do pługa i sam Ziemię struga,
Toć grosiwa potrzeba, w domu nie ma chleba,
a dziatki zgłodniałe i żona...
Hej, gospodarzu, już żonę chowają,
marsza żałobnego grają,
idź pożegnać żonę!
Nie usłyszał wołania,
sam bliski konania
i Bogu w opiekę
powierzając dzieci...
Przytulił do Ziemi głowę.
"Namiar", Zeszyt 5, WAT 1978 (OW-VI-12067 Druk WAT zam. nr 629/78)
List do Historii
Znałem Cię kiedyś, czułem jak gdyby,
jak gdyby pierś ma powietrze
chłonęła sprzed lat...
Te same słowa, te same czyny,
te same myśli - na wietrze
wzbujałych traw...
Pamiętam Cię Historio,
jak gdyby się powtarzasz,
zdumiewasz mnie harmonią
Twych zmyślnych praw...
Ja w Tobie, Ty we mnie, My
nie tylko nasze twarze
tych samych ludzi
...i wiecznie
My, nie tylko ja i Ty
nie ja jeden, nie Ty jedna
my współistniejemy społecznie...
Jednak znam to zdarzenie
Czyżby taki mój los?
Czyżby kiedyś mój ziomek
mógłby przyznać się do mnie?
Historio, w głowie mi się plącze
czy ja tak, czy ja nie wyłącznie?
"Poezja", Zeszyt 9, wrzesień 1978, str. 121
Z tej strony muru cisza panuje
Kroki przechodniów i pisk
hamulców
w monotonny zlewają się szum...
Po tamtej stronie Kowale kują
babskie maniery i drobne wyskoki
w męskie skuwają charaktery...
Tam się hartują mężczyźni!
Woda
Stała, liście zbierała
zieleni zieleń dawała...
spokojna woda!
Z góry skały żłobiła,
Ziemia chętnie ją piła...
rwąca woda!
Z chmury pola zlewała
gradem, śniegiem spadała...
deszczowa woda!
Drzew cienkie kikuty, Ludzi chude
szkielety
po czarnej, spękanej Ziemi chodzące,
w wodnistym mule spłowiałe ryby
i gady pełzające...
Kiedyś płynęła tędy Rzeka...
I szumiał śpiewnie las dębowy
Teraz nad mułem stoi Fabryka...
I komin ma bazaltowy!
"Namiar", Zeszyt 6, WAT 1982 (OW-VI-13652 Druk WAT zam. nr 1086-82)
Słowa
Powinny być trafne,
pełne prostotą, może dziwaczne,
świeże tęsknotą
i jednoznaczne!
Może nie ogniem,
nie twardą skałą, może omylne,
silne natchnieniem
i zawsze sterylne!
Słowa jak cięciwa
napięta, jednej kuszy
i jak jedna strzała,
co w każdej duszy
w ciemnościach
znajdzie
sumienie!
1.02.1982
Poszukuję ptaków na śniegu
Przeciągły gwizd
jak wycie o zmroku
głodnego wilka
do księżyca,
Tętniący łoskot kół wagonu
oddalający się od
równie
hałaśliwego miasta...
...moja podróż na wieś...
...powrót,
złowrogo konieczny,
gdy przemierzając
zaczadzone ulice,
potykając się
o drapieżne ssaki
poszukuję ptaków na śniegu...
17.02.1981
Pogoń...
Sternikiem losu swego,
tych cnót straconych
w na pozór walce
o otwarcie wrót do
Raju
dla zbłąkanych LUDZI z tłumu krwiożerczego,
zapomnianych
dla własnego EGO,
z tłustym kawałkiem kiełbasy w zachłannych wargach
i rozbieganym białkiem strachu w ciemnych oczodołach,
zagubiony w ripostach
w powoli wypełniającej się próżni,
zmęczony
ruszaniem z posad,
by nie bluźnić,
za EUTERPE boską
ze świeczką w dłoni,
strażnikiem już
bez broni
w pogoń -
- bez koni...
za fatamorganą...?
1.05.1981
Na prowincji
A na pustym dotąd sianie
zaroiło się od mrówek,
ksiądz wygłosił im kazanie
odczytano kilka tekstów,
za poetą, że półgłówek,
rozrzucono parę słówek
i zaczęło się od nowa
to, co wyginęło wprzódy -
co kto kiedyś nie mógł zmieścić
teraz skrzętnie zaczął pieścić...
Bo na sianie w tym powiecie
rozrzucono deklaracje,
że od rana do wieczora
każdy może demokrację
pocałować...
10.05.1981
Pójdę
Pójdę drogą ... do cmentarza,
trupio biały, zniewolony
strachem co do nóg się tarzać
INNYM zmusił mnie, szalony
strachem ludzi, dzieci, żony
...drogą do cmentarza!
Przejdę obok, tchu nabiorę,
może trafię na olśnienie
może włożę
szaty nowe
i zaśpiewam
pełnym brzmieniem, może...
ruszy mnie sumienie
...może moje?
Może teraz mi się uda
trwożnym rytmem swych nadziei
ścieżki złudzeń znów obudzić
i odszukać kres w oddali...
śpiących ze snu zerwać
LUDZI
...by kochali?
19.09.1980
Most na swojską stronę
Rozkwitały pąki gdy wymaszerowali,
roztlały pochodnie rumieńcem nadziei,
gdy ledwo - dźwięki z bezkresu oddali,
gdy pieśń tą jeszcze na ustach nieśli,
gdy dla nas odeszli
przed siebie...
myśmy czekali na tyłach
zbawienia!
To tu, na zakrętach,
na szlakach górali,
gdzie wróg jak rodzony
potwór ze stali,
ta myśl natrętna...
Gdzie grunt nam się palił
od całopalenia...
To tu nam potrzebna
siła oręża,
odwaga czynu,
przebiegłość węża i ...
trochę rymu
by most zbudować
na swojską stronę
tej samej RZEKI
15.05.1981
Cisza
Ta cisza nastała po BURZY
Gdy GROM i BŁYSKAWICE
Skołatane, osłabione,
Gdy wzniesione prawice...
opadły...
I tylko szmer ożywionych złudzeń
I ozonem pachnących marzeń
I gdzieś, za horyzontem
przebrzmiały,
wyciszony łoskot
pękających w szwach
niesprawdzonych
struktur minionych epok
i ledwo dostrzegalny
poblask
ich nadziei...
I spadł deszcz, cichutko,
w jednostajnym rytmie
wystukując melodię wytchnienia
na dachach
zmęczonych ludzi...
1.02.1981
Już czas...!
Już czas, by w dłonie klasnąć,
zapałki na sztorc w powieki
by nie zasnąć
a w morskie otchłanie rzucić grosz...
...na wieczne wspominanie...
Już czas odejść w majaki
gdy polityk poetą, a słowo,
zanim się zrodzi,
spala się
wraz z głową...
...bo pożar rozpalono, choć
...lasy nie chcą płonąć,
a ryby i ptaki głęboko, wysoko,
żeby od tej draki
nieco ochłonąć...
1981
Wiersze jeszcze nie publikowane, pochodzące z tego samego okresu
Nasza swojska
Szlakiem komturów za nos wiedziona,
w worek ciermiężny obleczona,
oślepiona,
drogą donikąd podążając,
patrząc, by widzieć tych, co dają,
ustając,
GROMKA PIEŚŃ - kiedyś, tam, radosna,
uszy powiędłe oblepiając,
sypka jak piasek, ten, Mazowsza,
jak pola jędrna wczesną wiosną,
swojska,
chałupa kryta słomą,
nasza, POLSKA,
gdzie słowa płoną,
a...
pustą szosę
przebiega zając...!
15.05.1981
Jadą...
Jadą wozy kolorowe,
wiatr je biczem cięgiem chłoszcze,
miasta mijając i sioła
zatrzymują się na moście,
gdzie bez krzyża, nad przepaścią,
cicho modlą się woźnice:
aby w dalszą wspólną drogę
wystarczyło na kłonice,
nie zbiesiły się szkapiny,
a za każdym wspólnym wozem
ze dwa własne mogły sunąć
no i jeden dyszel luzem...
Jadą wozy kolorowe...
10.05.1981
Modlitwa
Nie stanie chleba, staną wiatraki,
malcy będą się modlić po kątach,
nie stanie woli gdyby pierś wątła,
a ściany rozsadzą puste haki...
By prozą brzucha, bez długich gaci,
na grodzonej plaży legli nadzy,
ciężcy od forsy, nadmiaru władzy,
nasi swojscy, też polscy RODACY...
Nie stanie koni by zorać rolę,
a bruzdy obsiać ziarnem nadziei,
nie stanie kopii, zabraknie kniei,
a RYCERZ plackiem siądzie za stołem...
By kiedy tylko przyjdzie ochota,
zdjąć miecz, przyłbicę, otworzyć usta,
szklanicą miodu zalać, bo pusta
i nędzna jest dola DON KICHOTA...
15.05.1981
Czas rozbić ten pomnik
Zamknięci w złoconym
Jaju osadzonym
na cokole
człowieczeństwa...
Sączymy jad społem
Wijąc się, skomląc
jak PSY, zaszczute,
WĘŻOWYM cielskiem opasane, otrute
jadem (własnym), oplute,
uduszone...
Od lat ten sam KOSZ
i ZAKLINACZ bezradny
i modły do NIEBIOS płonne
ON - z NIEGO dobrobyt
i CZAS - JEGO wątek;
Wszyscy czekamy na początek początków,
na rozsądek...
Na ten GŁAZ, co zrzucony
Czar (naszym) złudzeniom odbierze,
GĘSIOM pióra przywróci,
LUDZIOM rozum
(w równej mierze),
GŁAZ, co rozłupie
twardą, w złoconej skorupie...
...NIEMOC (Polaków)!
1981